piątek, 25 listopada 2011

88. To jest nieobca mi liczba, a właśnie dowiedziałem się o niej z mediów czegoś zaskakującego i zarazem niepokojącego. To coś psuje mi dotychczasową zabawę, jakiej dostarczają niecodzienne skojarzenia słowne. Albowiem należę do nielicznej dziś grupy osób, dla których wojenne szaleństwa hitleryzmu stanowiły niegdyś groźbę bezpośrednią. Teraz chodzi mi o to, że w mediach powtarzają się sygnały o wybrykach skrajnych neo-nazistów w Niemczech. Morderstwa ludzi odmiennej rasy, wysadzenie w powietrze domu w Zwickau i inne. Narodowosocjalistyczne Podziemie. I takaż partia: NPD; jej delegalizacji żądają dziś poważni politycy, wyraźnie zaniepokojeni. I oto właśnie natknąłem się w mediach na wzmiankę o wydumaniu przez neonazistów grupowego hasła, niemniej prymitywnego, jak te z lat hitleryzmu. Właśnie "88". Bo ósma litera w alfabecie niemieckiego języka to h. Dlaczego h, i to dwukrotnie?. Bo na tę literę zaczyna się wielbione nazwisko: Hitler. I do niego trzeba dodać "Heil" – coś w rodzaju naszego "niech żyje!". Więc: 88=HH. I tu wracam do wspomnień sprzed lat kilkudziesięciu, codzienności pod okupacją niemiecką. Nie mogłem się wówczas nadziwić, że "Heil Hitler" stanowiło wśród mundurowych Niemców codzienne pozdrowienie, czy przywitanie, coś w rodzaju "Guten Tag" = "dzieńdobry". W polskich uszach brzmiało to "hajlitla". Słyszałem je niejednokrotnie z ust Niemców dyrygujących wówczas naszą grupą młodych Polaków, przydzielaną do różnych robót. I to także w ustach pewnego Leutnanta, który zachowywał się wobec nas przyzwoicie i mógł być nawet lubiany. Dziś takie ogólnie obowiązujące HH na pewno w Niemczech nie wróci, ale jednak pojawiło się ono w jakiejś grupie, zwłaszcza na terenie dawnego NRD (Zwickau). Ich 88 to coś nie tylko głupiego, ale i trochę niepokojącego.

środa, 9 listopada 2011

Moskwa 1611. W naszych mediach niełatwo natrafić na wzmianki o wydarzeniach moskiewskich sprzed czterystu lat. Rocznica odbicia przez Rosjan Minina i Pożarskiego Kremla, w którym rezydowała załoga polska, jest świętem narodowym dzisiejszej, i przedtem sowieckiej, Rosji. A w moim odczuciu my Polacy też powinniśmy częściej wspominać te historyczne lata. Sam fakt ówczesnej polskiej dominacji wojskowej i politycznej w ogromnym kraju (który potem wyrósł niestety na głównego zaborcę Rzeczypospolitej) przypomina nam, że ta Rzeczpospolita była niegdyś potęgą sięgającą daleko na wschód od ziem etnicznie polskich. I głosi to właśnie rosyjskie święto państwowe, w czasie bliskim naszego święta odzyskania niepodległości.