sobota, 28 maja 2011

Obama/Osama, Mubarak/Barak. W komentarzach otaczających wir, który skłębił się teraz w polityce światowej, w niedbałych wypowiedziach zdarza się przeplatanie nazwisk i imion bohaterów znaczących wydarzeń. Niedawno słyszałem w radiu, zaraz po tym, jak służby podległe amerykańskiemu prezydentowi dopadły w Pakistanie szefa morderców z Al-Kaidy, wypowiadane na przemian słowa różniące się tylko jedną głoską: Obama (a więc nazwisko, jego imię to Barak) i Osama (a to przecież imię, jego nazwisko to Ben-Laden). Mało uważnemu słuchaczowi mogłoby się pomieszać to, co się powiedziało o najważniejszym w dzisiejszym świecie prezydencie, z tym, co dotyczy ustrzelonego właśnie wodza terrorystów. I jeszcze Egipt: Niedawno strącony z piedestału dyktator to Mubarak (nazwisko!), a jakby w ogniu dyskusji politycznej bąknąć ciszej owe "mu", to usłyszymy "Barak"! – najważniejsze dziś (a trochę egzotycznie brzmiące) imię: imię kogoś, kto na pewno nie jest dyktatorem. Prawdziwy mętlik.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz